5. ŻYCIORYS - CZAS PRÓBY I OSTATECZNEJ DECYZJI

Kiedy Piotr Kosiba dnia 7 marca 1878 r. przyjechał do klasztoru franciszkanów-reformatów w Jarosławiu, musiał według zwyczaju zakonnego czekać na habit przez parę tygodni i odbywać w tym czasie wstępną próbę tego nowego rodzaju życia, czyli tak zwany postulat. Przełożonym tamtejszym był wówczas bardzo świątobliwy, głębokiej wiedzy kapłan, o. Joachim Maciejczyk, który oblókł przybyłego w habit franciszkański dnia 21 czerwca 1878 r., nadając mu imię zakonne Alojzy. Odtąd czeladnik szewski Piotr Kosiba stał się Bratem Alojzym.
Jak głęboko przeżywał ten nowo obleczony w habit zakonny człowiek swój przełom życiowy, pozostanie to tajemnicą. Po upływie pół roku przeniesiono o. Joachima na urząd gwardiana do Wieliczki. W ślad za swoim przełożonym przybył także do tego klasztoru Brat Alojzy Kosiba, aby niebawem rozpocząć nowicjat, czyli rok decydującej próby przed podjęciem ostatecznej decyzji. O. Joachim sam będąc świątobliwym poznał się szybko na tym, kogo oblekał w habit, w lot ocenił, że z Brata Alojzego będzie godny zakonnik. Tak zatem ten młody franciszkanin pozostał, po ukończeniu rok trwającego nowicjatu, w jednym z pierwszych klasztorów reformackiej prowincji, aby w nim spędzić całe dalsze swoje życie.

Siedziba franciszkanów-reformatów w Wieliczce datuje się od roku 1623, a fundatorem jej był król Zygmunt III, który znacznymi sumami przyczynił się do budowy kościoła i klasztoru zakonnikom św. Franciszka z Asyżu, jako wotum za odniesione nad Turkami zwycięstwo pod Chocimiem. Już w następnym roku, gdy stanęła drewniana kapliczka i malutki klasztorek również z drewna, miejsce to przeznaczył papież Urban VIII na nowicjat dla kleryków. Murowany zaś kościół pod wezwaniem Stygmatów św. Franciszka konsekrowano w dwa lata później, tj. w 1626 r.
Wkrótce w kościele tym zasłynął łaskami obraz św. Antoniego Padewskiego. Z czasem nabożeństwo do tego wielkiego Cudotwórcy tak się ugruntowało, że kiedy nadeszła uroczystość Świętego, wtedy całe miasto świętowało, wstrzymując się od prac służebnych. Opiece św. Antoniego przypisali zakonnicy swoje ocalenie, gdy w 1652 r. grasowała w tej okolicy straszna zaraza. Na usługi zapowietrzonym ofiarowało się wówczas czterech księży: o. Walerian Bieńkowski, o. Chryzostom Dobrosielski, o. Walerian Rzewuski i o. Felicjan Rościszewski, którzy nie tylko w mieście, ale i na polach i w lasach zaopatrywali umierających, a jednak żaden z nich nie uległ zarazie. Także świętemu z Padwy przypisywali reformaci zachowanie kościoła i klasztoru przed zniszczeniem w 1655 r. przez szwedz¬kie wojska Gustawa Adolfa.
W opinii świętości zmarli tutaj między innymi o. Jacek Bobrownicki (1655), umęczony i poraniony okrutnie przez Szwedów, i o. Walerian Bieńkowski (1675).
Przeżywali reformaci wieliccy i ciężkie doświadczenia Boże. W 1718 r. spłonął bowiem cały klasztor i kościół wraz z cudownym obrazem św. Antoniego, podpalony prawdopodobnie prze jakiegoś innowiercę. Dzięki jednak pomocy dobrodziejów, zwłaszcza króla Augusta II, w trzy lata po tej klęsce wzniesiono nowe budowle.
Kościół, mający teraz oprócz głównego ołtarza sześć bocznych, znowu zapełniał się wiernymi, odżyło też i nabożeństwo do św. Antoniego. Nowicjat kleryków, przeniesiony przedtem do Stopnicy, powrócił w odnowione mury klasztoru.

W owym czasie, kiedy Brat Alojzy przybył do Wieliczki, odbywał się nowicjat wspólnie dla kleryków i braci, a mieścił się na piętrze w zachodnim skrzydle klasztornym, przylegającym do chóru organowego.
Tu więc znalazł się brat Alojzy, rozpoczynając swoją próbę nowicjacką od dnia 22 września 1879 r. ".
Całe skrzydło nowicjatu liczyło wtedy 12 celek, a każda z nich miała 2 metry szerokości, 3 długości i 2 i l/2 wysokości oraz malutkie, pojedyncze okienko. Wnętrze takiej celki mieściło najkonieczniejsze sprzęty. Łóżko wciśnięte we wnękę grubych murów, malutki stoliczek, jedno krzesło oraz miednica na taboreciku - oto ubogie umeblowanie nowicjusza. Pieców do ogrzewania cel zimą jeszcze wtedy nie było. Bieliznę zaś i płaszcze przechowywano w jednym wspólnym pomieszczeniu, zwanym westiarnią. Tylko ojciec magister miał nieco większą celę, jedna zaś obszerniejsza służyła do modlitw, wykładów i ćwiczeń nowicjackich i ta jedynie była ogrzewana w czasie zimy.
Magistrem, czyli wychowawcą nowicjuszy, był podówczas o. Melchior Kruczyński, doświadczony i świątobliwy kapłan, liczący już 50 lat życia, dobry psycholog i wychowawca młodzieży. Pod jego to roztropną ręką urabiał się wewnętrznie Brat Alojzy.

Nowicjat jest to okres zakonnej próby. Przełożeni badają i próbują kandydata, czy ma powołanie i czy nada się do zakonu, a nowicjusz próbuje siebie, czy podoła w przyszłości zakonnym obowiązkom. Toteż magister nowicjatu, jak i sam nowicjusz mają wolną rękę w decyzji: pierwszy może w każdej chwili kandydatowi poradzie odejście, a nowicjusz może także na własne żądanie nowicjat opuścić, nie jest bowiem jeszcze związany ślubami zakonnymi.
Dla Brata Alojzego nie trzeba było takiej próby powołania, on tę łaskę służenia Bogu pielęgnował przecież od dziecięctwa i wstąpił do zakonu po dojrzałej decyzji. Dla niego był to okres gruntownego ćwiczenia się w cnotach i zaprawiania się do surowego, zakonnego życia.
Porządek każdego dnia w nowicjacie dla kleryków j braci był następujący: wstawano tak zimą, jak i latem o godz. 5, a o godz. pół do szóstej, odmawiano w chórze zakonnym za wielkim ołtarzem Litanię do Wszystkich Świętych i odprawiano rozmyślanie, po którym klerycy mówili pacierze kapłańskie (brewiarz), bracia zaś swoje modlitwy brackie. O godz. pół do siódmej odprawiała się msza św. konwencka i w tym czasie nowicjusze odmawiali głośno koronkc seraficką i przystępowali do Komunii św. Po mszy św. kończono pacierze kapłańskie i brackie. Śniadanie spożywano wspólnie i czytano wtedy przy zachowaniu ścisłego milczenia lekturę duchowną, a potem każdy szedł do swoich obowiązków. Bracia nowicjusze spełniali je kolejno jako pomocnicy w zakrystii, kuchni, refektarzu i ogrodzie. Prócz tego uczyli się rozmaitych prac i zawodów: kucharstwa, stolarstwa, pszczelarstwa, ogrodnictwa, introligatorstwa, robienia kropideł, różańców i pasków do alb i habitów.
Przed obiadem odprawiano kwadransowy rachunek sumienia, a w czasie posiłku w refektarzu, około godz. 13, zachowując ściśle milczenie słuchano czytania duchownego. Po obiedzie wszyscy zakonnicy szli do kościoła na nawiedzenie Najśw. Sakramentu, po czym po uprzątnięciu refektarza i kuchni następowała rekreacja. O godz. 15 bracia udawali się do chóru na kapłańskie „Magnificat" i znowu do swoich zajęć.
Kolacja, która przypadała zwykle o pół do siódmej, odbywała się tak samo jak obiad w milczeniu. Potem następowało półgodzinne rozmyślanie oraz modlitwy kapłanów i braci. Po krótkiej rekreacji każdy o godz. 21 szedł do swojej celi na spoczynek. Milczenie obowiązywało zawsze prócz rekreacji; nawet w czasie pracy można było mówić tylko tyle, ile wymagała konieczność.
Nadto bracia nowicjusze mieli przez dwa dni w tygodniu obowiązkowe lekcje z zasad wiary, zakonnośei i Reguły św. Franciszka.

Brat Alojzy w nowicjacie zajmował się głównie szewstwem. Rzadko wyjeżdżał ze starszym bratem Markiem Lichoniem na kwestę i to w niedalekie strony, gdyż taki był przepis nowicjackiego życia, by tego samego dnia wrócić do klasztoru.
Dnie, ściśle wypełnione ćwiczeniami duchownymi i pracą, były bliźniaczo podobne jedne do drugich i upływały tak szybko, że Brat Alojzy ani się spostrzegł, kiedy ukończył nowicjat i kiedy nadeszła uroczystość składania ślubów zakonnych. Stało się to w dniu 22 września r. 1880.
Były to na razie śluby proste, tzw. sympliczne, które dawniej bracia składali nie na trzy lata, jak to czynią teraz, ale od razu na całe życie. Od przełożonych zaś zależało, kiedy dany brat, sympliezny profes, miał złożyć uroczyste śluby, zwykle zaś odkładano to wielkie wydarzenie w życiu zakonnika na większe święta. Nie każdy też brat takie uroczyste śluby składał, gdyż wielu żyło w zakonie o ślubach prostych już do śmierci.
Brat Alojzy dostąpił zaszczytu złożenia ślubów uroczystych.