19. ŻYCIORYS - SERCEM ZA SERCE

Jeżeli Alojzeczek miał tak dobre serce dla wszystkich, żyjąc na ziemi, więc ci, którzy go znali, słusznie rozumieli, że to samo serce zachował dla nich w lepszym życiu, skąd mógł im pomóc w niejednym strapieniu. Szczególnie ubodzy z całego miasta, mimo tęgiego mrozu i dróg zawianych śniegiem, choć nędznie odziani i obuci, jednak przyszli, by oddać ostatnią posługę Zmarłemu, by mu także okazać serce, by mu odpłacić sercem za serce.

Pogrzeb Brata Alojzego, który odbył się 7 stycznia, zgromadził ogromne tłumy wiernych. Mszę egzekwialną odprawił ks. prałat Kazimierz Buzała z Niegowici, dziekan niepołomicki, a kazanie wygłosił ks. Jan Tomczykiewicz, proboszcz z Gorzkowa. Wśród modłów i śpiewów żałobnych słychać było zewsząd płacz i szloch odprowadzających ciało Zmarłego na wieczny odpoczynek. Płakali nie tylko biedacy, którymi opiekował się Alojzeczek, ale też i ci, którzy bliżej go znali; płakali także i księża; tak ten Zmarły był przez wszystkich kochany za swą dobroć i pokorę.
Pochowano zmarłego Brata w dębowej trumnie na cmentarzu kościelnym przy klasztorze w Wieliczce. Wierni zaś, znając jego święte życie, modlili się zaraz po jego śmierci nie tylko za niego, nie tylko polecali jego duszę Panu Bogu, ale zaczęli się modlić i do niego, prosząc go o orędownictwo u Pana Jezusa w rozmaitych swoich utrapieniach. Wierzyli bowiem, że Brat Alojzy, jak za życia wypraszał swoimi modlitwami przed Cudownym Ukrzyżowanym w kaplicy liczne łaski, tak i teraz w niebie będzie się wstawiał za nimi.
— Cząstki jego habitu i inne pamiątki rozdzielaliśmy jako relikwie — wspominał Stanisław Kusina, adwokat z Myślenic.
Ponieważ Brat Alojzy był szeroko znany w okolicy i powszechnie lubiany, dlatego zaraz po jego pogrzebie wydrukowano serię żałobnych obrazków, przedstawiających z jednej strony odbitkę fotografii zmarłego, a z drugiej wizerunek Cudownego Pana Jezusa z kaplicy klasztoru wielickiego. Obrazki te, jako wspomnienie po zmarłym, zabierali wierni na pamiątkę.

W roku 1944 prof. Stefan Chmiel namalował piękny portret Alojzeczka, który umieszczono przy furcie klasztornej, gdzie Brat Alojzy najczęściej przebywał z ubogimi, swoimi "paneczkami". W rogu obrazu widnieje napis: „Brat Alojzy Piotr Kosiba, urodził się 29.6.1855 r. w Libuszy, zmarł kochany od wszystkich w Wieliczce 4.1.1939 r.".
Chociaż czasy wojenne i bezpośrednio powojenne nie sprzyjały utrwaleniu pamięci o zmarłym Braciszku, to jednak ludzie chodzili do jego grobu i modlili się za niego i do niego. Niestety, z tych lat burzliwych dochowały się na piśmie tylko dwa dowody łask, uproszonych za wstawiennictwem Brata Alojzego. Mianowicie Maria ze Stronczów Bożyczkowa pisze, że modliła się za przyczyną Brata Alojzego do Boga, przy czym nadmienia o Alojzeczku: „Zawsze uważałam go za człowieka bardzo świątobliwego". Gdy bezpiecznie dojechała do swojej rodziny w Staniątkach, wówczas nadesłała do klasztoru wielickiego podziękowanie Bratu Alojzemu. List jest datowany 12 kwietnia 1940 r.
Drugie podziękowanie z datą: „Czarnochowice 20 marca 1941 r." pochodzi od Rozalii Szewczykowej. Pisze ona, że za wstawiennictwem Brata Alojzego, do którego się modliła i ofiarowała bochenek chleba dla jego ubogich, uprosiła zdrowie dla siebie i swej córki, której groziła operacja i niezdolność do pracy.
Nadto prowincjał, o. Anatol Pytlik, zapisał vv prowincjalskiej księdze personalnej pod notatką o śmierci Brata Alojzego, że rodzina Bobrowskich świadczy o doznanych łaskach za przyczyną Alojzeczka. Inne łaski z owych czasów, uproszone za wstawiennictwem Zmarłego, znane są jedynie z opowiadań.

I tak pewna matka — nazwiska jej niestety nie zanotowano — opowiadała o. Wenantemu w 1952 r., że w dniu pogrzebu Brata Alojzego, biegnąc z płaczem do lekarza, gdyż synek jej ciężko zachorował, po drodze modliła się gorąco do Alojzeczka, by swoją przyczyną do Boga wyprosił zdrowie dla chorego. Gdy wróciła z lekarzem, stan zdrowia jej dziecka
wyraźnie się polepszył i powoli, przy opiece lekarskiej, nastąpiła całkowita poprawa.
Niewątpliwie więcej łask upraszali sobie wierni od Alojzeczka, ale nie starano się ich zapisać i pamięć o nich zaginęła. Dopiero od 1952 r. zaczęto zbierać podziękowania pisemne, jakie przysyłano od czasu do czasu do wielickiego klasztoru.
Dnia 14 lutego tegoż roku ks. kanonik Jan Jagiełka, proboszcz z Jurkowa koło Dobrej w pow. Limanowa, przysłał list, w którym najpierw daje opinię o świętości Brata Alojzego, a później tak pisze: „W r. 1951 zaszły w mojej parafii cztery wypadki z ciężko chorymi, co do których ludzie stracili wszelką nadzieję ratunku, a Pan Bóg przywrócił życie i zdrowie chorym, gdy sam polecałem ich wstawiennictwu Brata Alojzego i innych do tego zachęcałem. Nie prosiłem o cuda, lecz o nadzwyczajne łaski. Załączam stwierdzenie stanu choroby (status gravissimus) przez dyrektora szpitala dr. Mieczysława Myconia oraz opis przebiegu choroby i leczenia przez jednego z ocalonych".
Pacjentem, który przysłał zeznanie o otrzymanej łasce za przyczyną Brata Alojzego, był Szymon Jania z Jurkowa. Pękł mu wrzód na żołądku i z tego powodu musiał przejść ciężką operację i był już opatrzony Świętymi Sakramentami, a gdy wyzdrowiał, sami lekarze mówili mu: „Człowieku, wyrwałeś się spod łopaty grabarzowi".
— Jestem przekonany — pisze ów Jania — że wstawiennictwu Brata Alojzego do Boga zawdzięczam moje zdrowie
i życie.

Dnia 22 maja przysłał ks. Jagiełka następne cztery podziękowania.
Mianowicie Maria Chochoł z Jurkowa dziękuje za wyzdrowienie z powikłanych chorób: serca, wątroby, nerek i skrzepu. Stan jej był tak beznadziejny, że nawet sami lekarze zwątpili o jej życiu; została już zaopatrzona na śmierć Świętymi Sakramentami. Tymczasem ks. Jagiełka modlił się za nią do Brata Alojzego i chora powoli powróciła do zdrowia.
— Za tę łaskę — nadmienia uzdrowiona — składam Bratu
Alojzemu serdeczne podziękowania i przyrzekam modlić się całe życie do niego.
Rodzina Jana Zawady z Chyrówek, powiat Limanowa, składa podziękowanie Matce Bożej i Bratu Alojzemu za uzdrowienie chorego, który cierpiał okropnie z powodu ropy tworzącej
się pod czaszką, tak że tracił przytomność. Po odbytej operacji kości za uchem chory szczęśliwie wyzdrowiał.

Józef Stokłosa z Jurkowa przechodził ciężką operację, bo miał pęknięcie wrzodu na żołądku i równocześnie zapalenie ślepej kiszki. Dziękując Bratu Alojzemu za szybki powrót do zdrowia, ów Stokłosa zaznacza: „Znałem go, jak chodził koło nas. Był bardzo życzliwy, miłosierny, każdego polecał Matce Boskiej Niepokalanie Poczętej".

Józef Krawczyk ze wsi Półrzeczki koło Jurkowa ze swą żoną Marią dziękuje Bratu Alojzemu za szczęśliwe wyleczenie się po ciężkiej operacji na żołądek. W niespełna trzy tygodnie po operacji był już w domu, a w dwa miesiące potem poszedł do pracy do kopalni.

Prawdziwość wszystkich danych z tych pięciu podziękowań potwierdził ks. Jan Jagiełka, proboszcz parafii Jurków.
Z czasem przysyłano z różnych stron Polski inne podziękowania, na przykład: za uleczenie z choroby serca, za szczęśliwie zdaną maturę, za uratowanie od zaczadzenia, za ocalenie od śmiertelnego wypadku w kopalni soli, za odzyskanie mowy po ciężkim połowicznym paraliżu, za pomoc w powstaniu z nałogu pijaństwa itd. Ogółem dotychczas archiwum Wicepostulatora posiada kilkaset takich podziękowań za łaski, uproszone za wstawiennictwem Sługi Bożego Brata Alojzego.

Równocześnie z podziękowaniami nadsyłano piśmienne opinie o Alojzeczku, częściej jeszcze dawano świadectwa jego świętości ustnie. Przytaczamy z nich kilka dla przykładu.
Proboszcz z Niepołomic, ks. Stanisław Mizia, pisał o nim:
"Ja osobiście włączam go do swoich orędowników u Boga. Przypominam sobie, jak on moje ręce całował; tak ja dzisiaj całuję jego ręce na obrazku. Oby Bóg dał, abyśmy wyrokiem Kościoła mieli w nim orędownika w niebie".

Julia Wójcik, rodem z Zabierzowa, przebywająca w Anglii, nadesłała następującą opinię o Alojzeczku:
„Pamiętam Brata Alojzego od lat dziecięcych. Był to braciszek bardzo świątobliwy i pobożny, który prócz zajęć, jakie spełniał dla klasztoru, w wolnych chwilach stale był przejęty gorącą modlitwą i w każdym dniu, kiedy był u nas, to mszy św. nigdy nie opuścił. Zeznaję to i potwierdzam moim sumieniem jego pobożność, za którą niech mu Pan Bóg da koronę chwały w niebie".

Słowa te potwierdził tamtejszy polski duszpasterz:
„Niniejszym stwierdzam, że brat ten jest rzeczywiście poważany przez Julię Wójcik, dobrze mi znaną i przebywającą w tutejszym obozie. Ks. Kajetan Supranowicz, Hostel + Mepal. Anglia. 26 - I - r. 1953".

O. Stanisław Stoch, współbrat zakonny Sługi Bożego, długoletni przełożony klasztorów i misjonarz ludowy, przesłał takie zdania o tym braciszku:
„Kto znał Brata Alojzego, to go cenił i szanował jako świątobliwego męża Bożego. Wszyscy się polecali jego modlitwom i wiele łask u Boga doznawali przez jego gorące modły. Mam moralne przekonanie, że to dusza była seraficka i Boża".
Stanisław Kusina, adwokat z Myślenic, którego opinię o Alojzeczku poznaliśmy już w poprzednich rozdziałach, wyraził się o nim w ten sposób:
„Już za życia posiadał Brat Alojzy wszystkie właściwości świętego. Nieraz nasuwała mi się myśl, że musi zostać świętym i tą myślą dzieliłem się z moimi bliskimi. Po śmierci śp. Brata Alojzego tak ja, jak i moja rodzina, zwracaliśmy się z modłami do zmarłego, jak do świętego. Za pośrednictwem modłów do śp. Brata Alojzego członkowie mojej rodziny i znajomi doznawali łask i pomocy w trudnych chwilach życiowych".

Przez swoje ujmujące cnoty zasłużył sobie Alojzeczek zupełnie słusznie na wdzięczną i długotrwałą pamięć u duchowieństwa i u szerokich mas ludu wiernego.
Z całą pewnością wszyscy znający Brata Alojzego powiedzieliby to samo, co śp. ks. Zygmunt Grodnicki do autora niniejszego życiorysu:
„Gdyby były starania o wszczęcie procesu do jego beatyfikacji, to bym pierwszy podniósł palce za tą sprawą, bo Alojzeczek godny jest tego".

Czas ten nadszedł w kilkanaście lat później. Proces beatyfikacyjny, najpierw informacyjny o życiu, sławie świętości i łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Brata Alojzego Kosiby, rozpoczął się dnia 13 maja 1963 r. w siedzibie Metropolitów Krakowskich w Krakowie. Pierwszemu posiedzeniu Trybunału przewodniczył Ks. Bp Karol Wojtyła, wówczas Wikariusz Kapitulny Archidiecezji Krakowskiej. Przed Trybunałem tym stanęło i złożyło wyczerpujące zeznania pięćdziesięciu naocznych świadków życia Brata Alojzego. W trzy lata później, dnia 10 maja 1966 r., Ks. Arcybiskup Karol Wojtyła, już jako Metropolita Krakowski, przewodniczył ostatniemu posiedzeniu Trybunału i położył swoje podpisy i pieczęcie pod wszystkimi aktami, polecając je przedłożyć do ostatecznego osądu Stolicy Apostolskiej.
Od tego pamiętnego dnia, 13 maja 1963 r., pokornemu Bratu Alojzemu Kosibie przysługuje zaszczytny tytuł Sługi Bożego.