Wspomnienia: Maria Gorlińska

Brat Alojzy z Wieliczki bywał często po kweście na Gruszowcu. Pamiętam, że raz był u nas, u moich Rodziców, i zastał mnie przy robieniu pończoch z wełny. Wtedy zapytał mnie, czy bym mu takie pończochy zrobiła. Odpowiedziałam, że bardzo chętnie. Na drugi raz przywiózł mi wełnę. Zrobiłam mu te pończochy i dałam mu je. Tymczasem Brat Alojzy, wyszedłszy z domu, zobaczył biedną bez pończoch, która chodziła po prośbie boso. Wtedy zawrócił ją do naszego domu. Kazał jej zzuć kierpce i dał jej pończochy, które mu zrobiłam, a nawet pomógł jej wdziać na nogi.

Nocował zwykle na Gruszowcu u Pleniów. Jadał, co mu dali, a były to bardzo proste potrawy. W piątek bardzo pościł. Na mszę świętą zawsze wracał do kościoła i tam służył Księdzu Kanonikowi do mszy świętej. A służył bardzo pobożnie i modlił się na głos.

Lubił też mówić zagadki pouczające. (...) Bodaj choć tyle szczegółów, bo byłoby ich o wiele więcej, ale już dobrze nie pamiętam.

Maria Gorlińska

Dobra, 26 I 1965 r.